Sztywny przegub nie taki straszny?
Z lekkim dystansem podszedłem do sprawdzenia przydatności ładowarki MultiOne w gospodarstwie z produkcją zwierzęcą, gdzie próżno szukać utwardzonych powierzchni.
Jak maszyna ze sztywnym przegubem spisała się w takich warunkach?
MultiOne 11.6 K to najmocniejszy model przegubowej ładowarki włoskiego producenta, produkującego dawniej pod marką CFS. Dystrybucją na krajowym rynku zajmuje się firma Korbanek, a w trakcie blisko dwudziestu godzin testu sprawdziliśmy ją podczas przewożenia bel trawy, usuwania obornika, załadunku paszowozu, przewożenia paszy i nawozów na paletach, czy drobnych prac ziemny.
W odróżnieniu od większości oferowanych na rynku ładowarek, testowany sprzęt wyróżnia sztywny przegub, osadzenie kabiny na przedniej osi oraz teleskopowy wysięgnik.
SPORY ZAPAS MOCY
Ładowarka sprawia wrażenie masywnej, głównie dzięki szerokiemu ogumieniu w rozmiarze 380/55-17. Długość mierzona od przedniego koła do końca wynosi 338 cm, szerokość 150 cm, a wysokość z daszkiem ochronnym 224 cm. Pod maską pracuje 3-cylindrowy silnik Kohler o pojemności 1,9 l i mocy 57 KM. Jak na ładowarkę o udźwigu nieco ponad 1000 kg to spory zapas mocy. Nie zabrakło jej podczas wszystkich prac wykonywanych w gospodarstwie. Silnik pracował na niskich obrotach, dzięki czemu zużycie paliwa nie było duże, średnio 2,5 l/h. Do spełnienia norm emisji spaliny przechodzą przez filtr cząstek stałych, który lubi nieco wyższe obroty. Podczas testu nie zaświeciła się kontrolka sygnalizująca konieczność wypalenia DPF, które trzeba zaakceptować, ale może się okazać, że jeszcze dłuższa praca na zbyt niskich obrotach mogłaby się tym skończyć. Naszym zdaniem w takiej maszynie bardziej zasadne jest zastosowanie systemu SCR i DOC. Rolnik może opóźnić regenerację DPF, by zapobiec zwiększeniu temperatury spalin podczas pracy w zamkniętych pomieszczeniach, w pobliżu materiałów łatwopalnych. Aby dostać się do silnika, musimy zdjąć pokrywę zabezpieczoną dwoma klipsami. Choć nie jest to najwygodniejsze rozwiązanie, nie mieliśmy zastrzeżeń, bo gdy część kabiny znajduje się nad komorą silnika, nie sposób zamontować uchylnej pokrywy. Zastosowany przez producenta plastik jest bardzo wytrzymały i odkształca się po zdeformowaniu. Plus za dostęp do filtra powietrza, natomiast trudniej przedmuchać zespolone chłodnice silnika, oleju i powietrza dolotowego. Zbiornik oleju hydraulicznego jest na przedniej osi.
Hydraulika robocza reaguje proporcjonalnie do wychylenia joysticka. Zamiast przycisku do stałego zasilania trzeciej sekcji lepiej używać przycisku czasowego. Ciekawą funkcją jest możliwość blokowania prędkości jazdy, np. do pracy z zamiatarką. Stałe obroty możemy regulować pokrętłem gazu po prawej stronie.
HYDROMOTOR W KAŻDYM KOLE
Testowana ładowarka ma bardzo dobry skręt, a zmierzona w trakcie testu zewnętrzna średnica zawracania w śladzie kół wyniosła 520 cm. Pozwoliło to na manewrowanie w większości budynków pod warunkiem, że ich wysokość przekraczała 224 cm. Daszek ochronny jest trudny do zdemontowania w razie sporadycznej konieczności wjazdu do niższego budynku. Warto podkreślić, że dla tego modelu dostępna jest też pełna kabina z klimatyzacją i ogrzewaniem montowanym w firmie Korbanek. Silnik napędza trzy pompy hydrauliczne, które zasilają napęd jazdy (każde koło jest napędzane za pomocą silnika hydraulicznego), układ kierowania, pracy wysięgnika i napędu osprzętu, np. krokodyla. Maszyna ma dwa zakresy prędkości zmieniane przyciskiem na bocznej konsoli maksymalnie do 15 i 30 km/h. Podczas jazdy do dyspozycji mamy tylko dwa pedały, odpowiadające kierunkom jazdy do przodu i do tyłu. Pojazd zwiększa prędkość w wybranym kierunku w zależności od stopnia wciśnięcia pedału – działa to bardzo dobrze. Po zwolnieniu pedału powraca on do pozycji neutralnej, a maszyna zatrzymuje się. Brakowało nam jednak pedału hamulca, bo poza hydrostatem nie ma tu innej możliwości awaryjnego zatrzymania maszyny.
POKONAĆ STRACH
Firma podkreśla, że ładowarki MultiOne są wyposażone w solidną ramę ze sztywnym przegubem, która poprawia równowagę i ogólną stabilność przy wysokim stałym udźwigu w każdych warunkach. W praktyce oznacza to, że podczas pokonywania nawet niewielkich nierówności jedno lub dwa koła tracą kontakt z podłożem. Może to zniechęcić rolników przyzwyczajonych do pracy ładowarkami z wahliwym przegubem, ale już po kilkudziesięciu minutach prób przekonaliśmy się, że choć maszyna zawiśnie w powietrzu, to jest stabilna. Nie zaliczyliśmy wywrotki, mimo przewożenia ładunku 1500 kg po bardzo nierównym terenie. To właśnie zasługa sztywnego przegubu, który w przeciwieństwie do wahliwego nie powoduje zmiany środka ciężkości, a także niedużego prześwitu, dzięki czemu środek ciężkości również jest niżej. Aby się o tym przekonać, trzeba przełamać obawy. Choć podczas pokonywania nierówności ładowarka jest stabilna, minusem jest zatrzymywanie maszyny, gdy jedno lub dwa koła stracą kontakt z podłożem. Aby wyjechać, trzeba wcisnąć przycisk na joysticku i ustawić stały przepływ na lewą i prawą stronę napędu jazdy. Jest to uciążliwe.
ROZBUDOWANY JOYSTICK
Udźwig ładowarki w zupełności wystarczy do większości prac w gospodarstwie, bo poradzi sobie zarówno z rozładunkiem palety paszy, czy dwóch dużych worków z nawozem. Dodatkowo tylną część ramy możemy dociążyć obciążnikami o masie do 600 kg, co pozwoli uzyskać udźwig 1500 kg w pełnym zakresie pracy ramienia. Do obsługi ramienia wystarczy joystick, który oprócz podstawowych ruchów, związanych z unoszeniem ramienia i wychylaniem osprzętu, ma aż trzynaście przycisków. Oznaczony na żółto przycisk kołyskowy w górnej części dźwigni aktywuje stały przepływ oleju na trzecią sekcję hydrauliczną, co spisuje się w zasilaniu zamiatarki. Do obsługi krokodyla lepiej korzystać z umieszczonych niżej okrągłych żółtych przycisków, dzięki czemu możemy lepiej kontrolować jego pracę. Po prawej stronie mamy niebieski selektor, który steruje wysuwaniem wysięgnika, niestety, również w trybie stałego przepływu, co nie jest wygodne. W pracy często korzystaliśmy z przycisku DBS (z lewej strony), aktywującego blokadę napędu kół z lewej i prawej strony do zwiększenia przyczepności. W pobliżu jest też przełącznik Hi-Flow, który włącza maksymalne natężenie przepływu hydraulicznego dla osprzętu. Z kolei podłużny przycisk poniżej główki joysticka aktywuje blokadę mechanizmu różnicowego lub tempomat, w zależności od wybranej w danym momencie funkcji na bocznym panelu. Pozostałe guziki z prawej strony i od tyłu joysticka obsługują 7-biegunowe gniazdo na wysięgniku do zasilania dowolnego urządzenia elektrycznego. Minusem testowanej ładowarki jest brak blokady joysticka podczas transportu. Na prawym panelu jest pokrętło do regulacji obrotów silnika. W pracy nie odczuliśmy braku pedału gazu, bo spory zapas mocy silnika i wydajna hydraulika pozwalały pracować na stałych niskich obrotach. Ciekawe funkcje aktywuje przycisk kołyskowy, oznaczony przez RPM+ i RPM-. Choć opis może sugerować zmiany prędkości obrotowej, to w pierwszym trybie uzyskujemy maksymalną prędkość jazdy w danym zakresie, a w drugim położeniu (RPM-) mamy maksymalny wydatek hydrauliki roboczej. Na wyświetlaczu LCD z zaprogramowanym serwisem oprócz podstawowych kontrolek widzimy liczbę obrotów silnika, napięcie akumulatora, zużycie paliwa, obciążenie silnika i liczbę godzin pracy. Umieszczony jest on z prawej strony, ale nie mieliśmy problemów z odczytaniem wartości.
Producent mógłby zmienić sposób montażu multizłącza, by poprawić ułożenie przewodów biegnących do krokodyla, bo dostają się w przestrzeń roboczą płyty montażowej i mogą się uszkodzić.
Ładowarka jest zwrotna, a szerokie opony ułatwiają pracę przy ścianach. Manewrowanie wymaga wprawy, bo musimy uważać na zachodzące boki kabiny.
Po zdjęciu górnej pokrywy boczne osłony częściowo przysłaniają dostęp do jednostki napędowej, ale mimo to dostępność punktów obsługowych od góry nie jest zła.
MultiOne 11.6 K ma małe gabaryty jak na udźwig, który oferuje. Blisko 60-konny silnik nie jest mocno obciążony.
SOLIDNY WYSIĘGNIK
Wysięgnik teleskopowy ma konstrukcję z podwójnym ramieniem w kształcie litery H, dzięki czemu, jak zapewnia producent, mamy większy udźwig, wytrzymałość. Do tego dorzucamy bardzo dobrą widoczność na ładunek i podczas zaczepiania osprzętu, także dzięki teleskopowemu ramieniu. Zmierzona podczas testu maksymalna wysokość, na którą mogliśmy podać paletę to 353 cm. Ramię ma pozycję pływającą, aktywowaną naprzemiennie z funkcją samopoziomowania ładunku. Super, że standardowym wyposażeniem ładowarki jest multizłącze z poręczną dźwignią. To bardzo przydatne rozwiązanie, które pozwala w kilka sekund zamontować osprzęt bez konieczności wyłączania silnika w celu redukcji ciśnienia. Poza tym przewody są uporządkowane, a dodatkowa klapka zabezpiecza gniazda przed zabrudzeniem. Na wysięgniku mamy też zasilanie elektryczne do pracy z bardziej wymagającymi narzędziami, np. ścielarką. Przy tak dobrym wyposażeniu zabrakło nam hydraulicznej blokady osprzętu, który zawsze trzeba ręcznie odbezpieczać, bo blokowanie następuje samoczynnie po przechyleniu osprzętu w kierunku kabiny. Podczas usuwania obornika czy załadunku paszowozu doskwierał nam słaby kąt wychylenia osprzętu, co utrudnia rozładunek zbitego materiału. Ponadto za pomocą joysticka trudno wytrząsnąć pozostałości materiału.
KABINA NA PRZEDNIEJ OSI
Umiejscowienie kabiny na przedniej osi wpływa na sposób zajmowania miejsca. Nie jest to najwygodniejsze i aby wsiąść, trzeba się mocno chwycić słupka kabiny. W zamian mamy bardzo dobrą widoczność do przodu i na boki. Siedząc na przedniej osi łatwo stracić orientację co do aktualnego wychylenia przegubu – inaczej niż w ładowarkach z siedzeniem za przegubem. Atutem umiejscowienia kabiny jest też łagodniejsze odczuwanie nierówności terenu, bo bardziej dociążona oś jest mniej na nie podatna. Przestrzeń nawet dla rosłych kierowców wystarczająca. Test rozwiał nasze początkowe obawy co do pracy ładowarką na sztywnym przegubie. Aby pewnie prowadzić ładowarkę, nawet z dużym ładunkiem po wybojach, nie można się obawiać unoszących się nad ziemią kół. W wyposażeniu standardowym z widłami do palet ładowarka kosztuje 47,6 tys. euro netto, a wraz z osprzętem biorącym udział w teście 54 tys. euro netto.
Autor: Jan Beba
zródło: TopAgrar